Subiektywny blog mieszkańca Brwinowa

Opiniotwórczo, krytycznie, felietonowo z wrażliwością dla przyrody

Mokradła to nasi sprzymierzeńcy w walce ze zmianami klimatycznymi i... w zapewnianiu obronności! Nowy raport europejski Aeco i Greifswald Moor Centrum podkreśla, że ponowne nawodnienie potencjalnych mokradeł, to strategiczny krok dla bezpieczeństwa Europy. 💪

Dlaczego to takie ważne?

🌱 Torfowiska pomagają spełnić wymogi unijnego prawa o odbudowie zasobów przyrodniczych. 💰 Stymulują gospodarkę poprzez certyfikaty emisji. 🐸 Wzmacniają bioróżnorodność i poprawiają jakość wody. 🪖 Oraz wzmacniają obronności kraju! 🇵🇱

Fotomontaż: Czołg zatopiony w rozlewiskach Zimnej Wody Fotomontaż: Czołg zatopiony w rozlewiskach Zimnej Wody

Strategiczne tereny Mazowsza!

W przytoczonych raportach opowiedziano się za ustanowieniem unijnego funduszu w wysokości 250-500 mln euro w celu sfinansowania ponownego nawodnienia 100 000 hektarów. My nie musimy tego robić, gdyż wystarczy, że zachowamy rozlewiska i bagna nad Zimną Wodą w gminach Brwinów, Michałowice i Nadarzyn w Powiecie Pruszkowskim, które mogą pełnić funkcje obronne na drodze do Warszawy! 🇵🇱

Historycznie rozlewiska rzek już nie raz miały wpływ na bieg wydarzeń militarnych, o czym świadczy pokonanie przez rolników z Dithmarsch armii duńskiej na “wrzosowiskach Hemmingstedter” i ugrzęźnięcie wojsk Napoleona na rosyjskich bagnach. Warto uwzględnić obronną funkcję Zimnej Wody w dyskursie gmin i powiatu Pruszkowskiego, przez które przepływa rzeka i chronić ją także dla celów patriotycznych i obronnych.

Zimna Woda pełni także kluczową rolę w oczyszczaniu i magazynowaniu wody, reguluje lokalny klimat i jest domem dla wielu gatunków roślin i zwierząt, w tym tych chronionych. Mieszkańcy apelują do władz o ochronę rozlewisk rzeki Zimnej Wody i utworzenie tam kładki dla mieszkańców, która pozwoli na aktywne zwiedzanie tego miejsca i uświadamianie z jej funkcji strategicznych dla Mazowsza!

Inwestycja w ochronę mokradeł to inwestycja w nasze bezpieczeństwo i przyszłość! Postawmy na pierwszym miejscu na naturę i bezpieczeństwo! 💪🇵🇱 🌍

Czołg armii niemieckiej ugrzązł podczas ofensywy na bagnach Rosji Czołg armii niemieckiej w trakcie Drugiej Wojny Światowej, który ugrzązł podczas ofensywy na bagnach rosyjskich.

— CC: @warroza@pol.social Do stworzenia tego artykułu nie używałem generatywnej AI. #brwinów

W lipcowym numerze „Ratusza” obok artykułu mojego autorstwa pt. „Pozytywne efekty braku lub rzadkiego koszenia” znalazł się artykuł przedstawicielek Urzędu. Odniosę się do dwóch kwestii w nim poruszonych.

Panie Dorota Koźbiał i Monika Miziołek piszą w artykule o zmniejszaniu widoczności na drodze przez wysokie trawy. Nie precyzują jednak, o jak wysokie trawy chodzi. Z propozycji, które zawarłem w artykule, wynika, że takie przydrożne pasy mogłyby być dalej koszone, tylko mniej intensywnie, a więc roślinność mogłaby być relatywnie niska względem samochodów. Uwzględniłem też kwestię bezpieczeństwa drogowego i napisałem, że przydrożny pas, który o tym decyduje, można kosić częściej, a głębiej można pozostawić rzadziej koszony trawnik. W strategii rzadszego koszenia, którą proponuję uwzględniony, więc został ten argument.

Brwinów: naturalna łąka niedaleko torów Brwinów: naturalna łąka niedaleko torów i pas skoszonej trawy obok z powodu innego właściciela terenu.

Kolejnym kontrargumentem przeciwko rzadszemu koszeniu ma być: zwiększona populacja kleszczy. W swoim artykule napisałem o zmitologizowanych bezkręgowcach uważanych za szkodniki, które dzięki intensywnemu koszeniu mają być utrzymywane w ryzach. Miałem tu także na myśli kleszcze, ale faktycznie nie sprecyzowałem tego. Otóż nie ma dowodów na to, że takie zjawisko dzięki koszeniu zachodzi. Są natomiast świadectwa naukowe, które umacniają tezę przeciwną.

Im większa różnorodność gatunkowa w naszym otoczeniu, tym mniejsza szansa, że kleszcz trafi na swojego żywiciela. W bardziej złożonych ekosystemach kleszcze częściej żerują na ptakach, jaszczurkach czy innych swoich pozaludzkich potencjalnych żywicielach. Mają też więcej konkurentów w dostępie do zasobów oraz więcej swoich wrogów takich jak: mrówki, chrząszcze, ropuchy, ryjówki, myszy, szczury, ptaki, larwy motyli, roztocza. To może zmniejszać ogólne ryzyko przeniesienia patogenów na ludzi. Jak wyjaśniłem już w pierwszym artykule, badania niezbicie dowodzą, że to właśnie rzadsze koszenie sprzyja takiemu bardziej przyjaznemu środowisku dla bioróżnorodności. Tak działa „magia” lepiej naturalnie zharmonizowanych ekosystemów.

Dla precyzji warto wyjaśnić, że w rzadko koszonym trawniku też możemy natknąć się na kleszcze. Nadal nie ma żadnej gwarancji, że nie złapiemy kleszcza. Kluczowe jest jednak to, że trawnik w stylu boiska piłkarskiego też tego nie gwarantuje. Nauka mogłaby tylko rozstrzygnąć w tym wypadku kwestię częstości występowania. Jak na razie nie potwierdza jednak tezy o większym narażeniu człowieka na kleszcze w otoczeniu zaprojektowanych intensywnie koszonych ogrodach i murawach. Przeciwnie: w uporządkowanych i zadbanych parkach miejskich takich jak „Łazienki Królewskie” występuje duża populacja kleszczy. Zostało to przebadane.

Aby wytłumaczyć to, jak wygląda metodologia takich badań, opiszę badanie z czasopisma naukowego „PLoS One” przeprowadzonego w USA. W celu przetestowania omawianej hipotezę naukowcy sprawdzili występowanie kleszczy na 16 podmiejskich podwórkach. Przeprowadzili 144 próby przeczesywania trawników o różnej częstotliwości koszenia (koszone co tydzień, co 2 tygodnie i co 3 tygodnie) i nie znaleźli żadnej statycznie istotnej różnicy pomiędzy nimi. Za to przy okazji potwierdzili kolejny raz, że rzadziej koszone murawy wspierały liczebność owadów i różnorodność rodzimych pszczół.

W świetle zgromadzonych danych i usystematyzowanej wiedzy muszę uznać ten kleszczowy kontrargument za niezasadny. Jednocześnie chciałbym prosić o niepowielanie go w mediach lokalnych. Na razie nie wiemy tego, czy rzeczywiście miejskie naturalne i naturalizowane łąki kwietne oraz rzadziej koszone trawniki zwiększają liczbę kleszczy, a dotychczasowe badania tego nie potwierdzają. Chciałem jeszcze raz na koniec podkreślić, że nie chodzi o zaniechanie w ogóle koszenia. Przeciwnie. Namawiam do odpowiedniego koszenia, które sprzyja ochronie bioróżnorodności oraz wpływa pozytywnie na bezpieczeństwo wspólnoty mieszkańców w tym zdrowie ludzkie. Teraz i na przyszłość.

Dziękuję za podjęcie dyskusji na ten temat. Liczę na wspólne działania edukacyjne.

Bibliografia:

  1. „Naturalni wrogowie kleszczy – jak działa przyroda i co mówi nauka?”. Fundacja Kwietna.
  2. Joanna Kajzer-Bonk, Justyna Kierat „Efekt (braku) kosiarki”. Portal Nauka dla Przyrody.
  3. Karolina Gawlik „Biolożka obala mity o miejskich łąkach. „Dzikość jest niezbędna do przetrwania”. SmogLab.
  4. „Kleszcze – co warto o nich wiedzieć”. Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Ostrowie Wielkopolskim.
  5. „Kleszcze w parkach miejskich”. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego.
  6. Lerman SB, D'Amico V. Lawn mowing frequency in suburban areas has no detectable effect on Borrelia spp. vector Ixodes scapularis (Acari: Ixodidae). PLoS One. 2019 Apr 3;14(4):e0214615.

— CC: @warroza@pol.social Do stworzenia tego artykułu nie używałem generatywnej AI. #brwinów

W obliczu kryzysu klimatycznego, a szczególnie katastrofy ekologicznej wywołanej działalnością człowieka w obszarach takich jak:

• ginięcie gatunków na skalę wielkich wymierań w historii geologicznej, czemu towarzyszy gwałtowny spadek bioróżnorodności zapylaczy, • permanentne susze rolnicze i hydrologiczne, które występują w naszej gminie Brwinów,

zarządzanie środowiskiem, zarówno w skali ogólnopolskiej jak i lokalnej, jest szczególnym wyzwaniem. Samorządy gminne są odpowiedzialne za strategie dotyczące częstotliwości koszenia zieleni, do jakich należą trawniki, przydrożne pasy zieleni, sadzone i naturalnie powstające spontanicznie tzw. miejskie łąki kwietne. Do lamusa odchodzi moda na krótko wystrzyżoną trawę niczym na boisku piłkarskim, czemu towarzyszy codwutygodniowe hałaśliwe koszenie maszynami ogrodowymi. Spontanicznie powstające, przez zaniechanie częstego koszenia, tzw. łąki kwietne i wprowadzenie odpowiedniej strategii pielęgnacji terenów zielonych w zależności od miejsca i pogody, stają się powoli standardem.

Odpowiednio zadbana łąka kwietna z roślinami rodzimego pochodzenia może łagodzić negatywne skutki suszy (przez gromadzenie wody i obniżanie temperatury) oraz być pokarmem dla dzikich zapylaczy. Według badań naukowych, przeprowadzonych w Warszawie m.in. przez Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego i opublikowanych w 2024 r. w Ecological Entomology, sztuczna łąka, która jest wynikiem celowego zaorania i posadzenia odpowiedniej dla tego miejsca mieszanki roślin, nie jest lepsza niż łąka naturalna, która rośnie spontanicznie. Jeżeli nie zarasta inwazyjnymi roślinami obcego pochodzenia, które gmina ma obowiązek usuwać zgodnie z ustawą, może wręcz stanowić lepsze siedlisko różnorodnych motyli.

Z punktu widzenia pszczół najlepsze są również różnorodne rodzime rośliny i archeofity. To one są najlepiej przystosowane do środowiska, a w drugą stronę także zapylacze, którym zapewniają pokarm. Ważne, aby podkreślić, że naturalna miejska łąka kwietna nie będzie wyglądała tak jak komercyjnie dostępna mieszanka, reklamowana jako siedlisko pełne kwiatów we wszystkich kolorach tęczy. Nadal przez większość sezonu, będzie dominował kolor zielony z dominacją traw, a rośliny kwietne będą kwitnąć i więdnąć naprzemiennie. Dla zapylaczy taki układ zakwitania stanowi zresztą najkorzystniejsze środowisko. Miejsca piaszczyste czy gliniaste, wydeptane ścieżki (zamiast popularnie zwanej betonozy) z odkrytą gołą ziemią, także spełniają swoją pożyteczną rolę i mogą być siedliskiem dzikich pszczół ziemnych lub grzebaczy.

Trzeba także zrozumieć, że po zaniechaniu częstego koszenia nasza murawa nie stanie się nagle pełna różnych kwitnących roślin jednorocznych w pierwszym i drugim sezonie, które wcześniej były po prostu niszczone. Taki bieg wydarzeń reklamują na zdjęciach mieszanki komercyjne, ale w tym wypadku trzeba wykazać się cierpliwością. Dopiero po kilku latach zaczną wracać na to miejsce rośliny, które mogły tu rosnąć wcześniej. Przykładem jest tu np. mak polny skrajnie nieodporny na wiosenne koszenie. Z pewnością jednak już w pierwszym roku łąka stanie się bardziej odżywalna, poza mniszkami lekarskimi i koniczynami (które dobrze znoszą koszenie) zakwitną: żmijowce pospolite, farbowniki lekarskie, krwawniki pospolite, dziurawce, babki, bluszczyki kurdybanki. Wszystkie one są świetnymi pożytkami dla zapylaczy i rosną masowo w Brwinowie (a w zasadzie mogłyby rosnąć, gdyby nie praktyka częstego koszenia). Stawianie tzw. domków lub hotelików dla pszczół, bez zadbania w pierwszej kolejności o pokarm w ich bezpośredniej bliskości, jest działaniem nie tylko pozbawionym sensu, ale wręcz środowiskowo szkodliwym.

Żmijowiec zwyczajny autorstwa Joanny Roczyńkiej Żmijowiec zwyczajny autorstwa Joanny Roczyńkiej

W celu wspierania korzystnej ścieżki rozwoju naszej zielonej gminy samorząd powinien z jednej strony dawać dobry przykład na terenach, które podlegają mu bezpośrednio, a z drugiej edukować mieszkańców, aby kształtować politykę rzadszego koszenia również w ogrodach na posesjach prywatnych. Strategia koszenia na terenach gminnych powinna być zróżnicowana w zależności od charakteru terenu zielonego. Dla parków i skwerów użytkowanych przez ludzi intensywniej, może ona wynosić od 5 do 7 razy w sezonie wegetacyjnym. Pobocza dróg można kosić nie częściej niż 3 razy do roku, a jeżeli jest taka potrzeba ze względów bezpieczeństwa, można ograniczyć się tylko do pasa przydrożnego. Słabiej użytkowane przez mieszkańców tereny mogą być koszone od 1 do 2 razy w sezonie wegetacyjnym. Przy czym do terminów koszenia należy podchodzić elastycznie i przesuwać je w zależności np. od panującej suszy lub czasu kwitnienia roślin w danym roku. Bardzo ważne jest także opóźnianie pierwszego koszenia po zimie. Złotym standardem oczekiwanym przez przyrodników, naukowców czy ekologicznych działaczy społecznych staje się koniec maja. Jednak są tereny, gdzie warto by powstrzymać się z koszeniem do końca czerwca, a nawet lipca. W miejscach, które trzeba kosić częściej, warto rozważyć wstrzymanie się z koszeniem jednorazowo całego placu naraz. Można wprowadzić system np. tzw. pasów kwietnych lub szachownicy. Innymi słowy, kosić raz jednej fragment, a za drugim razem sąsiedni. Zapewni to większą bioróżnorodność zarówno roślin, ale także odwiedzanych przez murawę zapylaczy.

Mieszkańcy miast często niepotrzebnie boją się „dzikości i naturalności”, np. tzw. robaków i chwastów, które w ich opinii narażają ich na szkodniki i alergię. Nie jest to narracja ani ekologicznie opłacalna, ani optymalna dla zdrowia ludzkiego, ale także często zmitologizowana. Częste koszenie może bowiem może także zwiększyć ilość bezkręgowców uważanych za szkodniki, a im bardziej sterylne warunki w naszym otoczeniu, tym bardziej na alergię jako społeczeństwo jesteśmy narażeni.

Ważne jest także to, że rzadsze koszenie przyczynia się do oszczędności, choćby na paliwie (którego produkty spalania nie są zdrowe dla człowieka i pszczół). Z tak zaoszczędzonych pieniędzy można podjąć wysiłek edukacyjny, który wpłynie na zmianę mody mieszkańców, która przysłuży się nam wszystkim. Metaanaliza badań z różnych stron świata, opublikowana w Journal of Appiled Ecology w 2019 r. niezbicie dowodzi, że po 6 latach od zmniejszenia intensywności koszenia do 1-2 razy rocznie murawy były bogatsze w gatunki roślin o 30% i charakteryzowały się bogatszym składem pokarmowym dla zapylaczy. Przyrodnicy nazywają to pozytywnym efektem braku kosiarki. Jest to w zasadzie bezkosztowy sposób na zadbanie o walory zielonej gminy. Potrzeba tylko dobrej woli, o którą proszę. Niech Brwinów będzie jedną z najbardziej innowacyjnych gmin w Polsce, ale niekoniecznie głównie w zwiększaniu terenów zabudowanych i zabetonowanych, z namiastką łąk w postaci zielonych dachów, co nie jest środowiskowo rozsądnym kierunkiem. Tego sobie z kolei jako mieszkaniec życzę.

Skrót tego artykułu został opublikowany w 148 numerze biuletynu Urzędu Miejskiego w Brwinowie. Znalazł się tam artykuł na ten sam temat z punktu widzenia Urzędu. W kolejnej części pod tym linkiem napisałem swoje uwagi do zawartych w nim kontrargumentów.

Bibliografia:

  1. Portal Dzicy Zapylacze
  2. Joanna Kajzer-Bonk, Justyna Kierat „Efekt (braku) kosiarki”. Portal Nauka dla Przyrody.
  3. Zajdel, B., Dylewski, Ł., Jojczyk, A., Banaszak-Cibicka, W., Kucharska, K., Borański, M. et al. (2025) Sown wildflower meadows: Can they replace natural meadows in urban spaces for bees, butterflies and hoverflies? Ecological Entomology, 50(1), 214–227. Available from: https://doi.org/10.1111/een.13396
  4. Mikołaj Siemaszko Łąki kwietne zamiast trawników! Zieleń i dzika natura bez oprysków i glifosatu Instytut Spraw Obywatelskich

Warsztaty „Łąka jako siedlisko pożytecznych roślin i dzikich pszczół” poprowadzone przez Joannę Roczyńską z Dzikich Zapylaczy i autora tego artykułu podczas Festiwalu Otwarte Ogrody 2025 r.

— CC: @warroza@pol.social Do stworzenia tego artykułu nie używałem generatywnej AI. #brwinów

7 kwietnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Bobra 🦫 – naszego sprzymierzeńca w ochronie Zimnej Wody!

W dniu 6 kwietnia odbyła się debata o kondycji Zimnej Wody organizowana przez Podkowiańskie Liceum Ogólnokształcące nr 60 we współpracy z Zakładem Hydrologii WGSR UW. Nie mogło w niej zabraknąć tematu bobrów – cichych bohaterów lokalnych ekosystemów.

Czy wiecie, że stawy bobrowe doskonale wspierają retencję wody? W okresach suszy pomagają utrzymać wilgoć nie tylko w samym stawie, ale i mają wpływ na wody gruntowe. A gdy przychodzą intensywne opady – spłaszczają falę wezbraniową, zmniejszając ryzyko powodzi niżej położonych terenów.

Co więcej, bobry nie stronią od rzek zanieczyszczonych – ich działalność wspomaga naturalne procesy samooczyszczania wody. Dzięki tamom powstają nowe siedliska, pojawiają się ptaki, płazy i wodne gady – robi się różnorodnie i bardzo ciekawie!

Dobrą wiadomością jest także to, że bobrowe rozlewiska to idealne miejsca do rozmnażania, składania jaj i ochrony kijanek. Nasi sąsiedzi z Małej Wspólnoty, którzy wspólnie z licznymi wolontariuszami z troską chronią płazy, ucieszą się zapewne z tej informacji.

✅ Nie bójmy się bobrów. Ich tamy to nie przeszkody, a naturalne wsparcie – dla nas, dla przyrody i dla przyszłości Zimnej Wody.

tama Źródło zdjęcia: swiatwody.blog

Polecamy artykuł na stronie Świat Wody “Wpływ tam bobrowych na jakość wód i hydrologię”.

— CC: @warroza@pol.social Do stworzenia tego artykułu nie używałem generatywnej AI. #brwinów

Burmistrz gminy Brwinów Arkadiusz Kosiński na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta 29 października 2024 roku wywierał presję na radnych, aby w sprawie ustanowienia lasów o wiodącej funkcji społecznej zagłosowali przeciwko stronie społecznej, a za stanowiskiem Nadleśnictwa Chojnów. W swojej mowie końcowej tuż przed głosowaniem argumentował stanowczym tonem tak:

Pracownicy Lasów Państwowych: fachowcy robią to zawodowo, robią to doskonale, są wykształceni i mają olbrzymie, słyszymy czterdziestoparoletnie doświadczenie. Również podlegają pewnej nowej wiedzy. Pamiętajmy o tym, że las posadzony 15, 20, 50 lat temu, przy obecnych zmianach klimatycznych te gatunki muszą się zmieniać i nikt inny tego lepiej nie zrobi niż pracownicy Nadleśnictwa Chojnów, do których mam stuprocentowe zaufanie. Dlatego podkreślam, precyzując stanowisko gminy Brwinów, działając z artykułu 31 jako ustawy o samorządzie gminnym, poparłem stanowisko Nadleśnictwa Chojnów i swoje stanowisko, pomimo tej długiej dyskusji, podtrzymuję.

rzeka Mała Ekobójstwo doliny rzeki Małej w Nadleśnictwie Chojnów w 2025 r.

Takie argumenty z autorytetu są jednak ryzykowne. Przekonaliśmy się o tym, gdy po kilku miesiącach od tego wydarzenia w artykule w OKO.press 4 marca 2025 roku mogliśmy przeczytać:

Lasy Państwowe poinformowały dziś o zwolnieniu dwóch nadleśniczych za brak rozwagi i szczególnej wrażliwości w zarządzaniu najcenniejszymi przyrodniczo drzewostanami w Polsce. Zwolnieni to Nadleśniczy Nadleśnictwa Chojnów Sławomir Mydłowski oraz Nadleśniczy Nadleśnictwa Suchedniów Jacek Oleś. Błędy w zarządzaniu najcenniejszymi przyrodniczo drzewostanami w Polsce są niedopuszczalne i nie mogą pozostać bez stanowczej reakcji ze strony Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. Oczekuje od leśników większej wrażliwości na ochronę przyrody i oczekiwania społeczne. Dotychczasowy automatyzm i schematyczne działania powinny odejść do lamusa. Otoczenie lasów się zmieniło i niektórzy leśnicy muszą to wreszcie zrozumieć, powiedział cytowany w komunikacie Dyrektor Generalny Lasów Państwowych Witold Koss.

Poniżej obejrzyj nieoficjalny teledysk do piosenki Dezertera “Ostatnia Chwila” nawiązujący do protestów mieszkańców Brwinowa i stanowiska burmistrza.

— CC: @warroza@pol.social Do stworzenia tego artykułu nie używałem generatywnej AI. #brwinów

Kilka miesięcy temu wystąpiłem z oficjalną prośbą mejlową do Rady Miasta i przewodniczącego Rady Miasta (ktoś mi podesłał prywatny adres mejlowy) o podanie do wiadomości publicznej służbowych adresów mejlowych radnych gminy Brwinów w tym przewodniczącego. Co prawda nie dostałem żadnej odpowiedzi w tej sprawie, ale ku mojej uciesze jakiś czas po tym pojawiły się takie adresy w Biuletynie Informacji Publicznej.

Skrzętnie zacząłem z tego korzystać. Wydaje się to świetnym pomysłem do szybkiej i krótkiej komunikacji z radnymi. Zwłaszcza w sprawach, które nie wymagają spotkań na dyżurze. Tym bardziej że tu bywają problemy. Na stronie BIP terminy dyżurów radnych podane są zupełnie nieintuicyjnie, a w terminarzu na oficjalnej stronie urzędu nie funkcjonują. Całe szczęście udostępniliśmy własny społeczny terminarz, który działa sprawniej.

Z mojego doświadczenia przez ostatnie kilka miesięcy wynika, że radni potrafią zmieniać terminy swoich dyżurów, a zdarza się, że informacje o tym nie widnieją na stronie BIP. Nie zawsze, ale jednak. Dwa razy poszedłem na dyżur do tego samego radnego i niestety pocałowałem klamkę. W innym przypadku dowiedziałem się z zaskoczenia, że przeniesiono dyżur. Tak jak pisałem wcześniej, trzeba oddać sprawiedliwość, że informacje o zmianach są podawane. Być może ja po prostu miałem pecha akurat trafić nie te niewłaściwe przypadki.

W sprawie popularyzacji wiedzy o takich dyżurach znam przypadek dwóch radnych, którzy aktywnie zachęcają do swoich dyżurów w przestrzeni publicznej, choć niestety tylko na facebooku (czyli tak nie do końca publicznie). Tutaj duży plus.

Wróćmy jednak do mejli. Niektórzy radni nawet motywują, żeby z nich korzystać. Raz jeden radny zachęcał mnie do tego na dyżurze. Inna radna umieszcza taką zachętę w Internecie. Dwa lub trzy razy pisałem w ważnej sprawie do wszystkich radnych dotyczących sesji Rady Miasta. Kilka razy pisałem w sprawach mniej istotnych lub organizacyjnych.

Sprawność komunikacji po kilku miesiącach oceniam na poziomie ogólnym słabo (tutaj przepraszam poszczególnych radnych za generalizowanie). Owszem są radni, którzy wyróżniają się tym, że w ogóle odpowiadają, choć nie zawsze. Ale takich radnych jest troje na dwudziestu jeden. No dobra czworo, bo raz jeden radny odpowiedział, że się z czymś zapozna, po czym zamilkł. Większość radnych jednak milczy całkowicie i to nawet wtedy, kiedy napisałem o braku informacji o zmianie dyżuru i chęci umówienia się kiedy indziej w ważnej dla mnie sprawie jako mieszkańca.

Przykładem niekompetencji Rady Miasta i działu informatyki, a być może brakiem motywacji radnego w kierunku uzdrowienia komunikacji z mieszkańcami była moja spontaniczna rozmowa z jednym z nich. Otóż poinformował mnie, że ich nie czyta, bo ma ich dużo a większość to spam. Zasugerowałem zgłoszenie się do informatyka w urzędzie. W końcu zainstalowanie filtra antyspamowego np. otwartoźródłowego SpamAssasin to standard na serwerach mejlowych i nic trudnego dla specjalisty. Okazało się, że to jakieś wydumane oczekiwania z mojej strony.

A przecież w Kodeksie Etyki Radnego Gminy Brwinów przyjętym przez Radę Miejską jest napisane:

Udziela obywatelom wyczerpujących informacji o realizacji zadań publicznych na rzecz wspólnoty samorządowej, którą reprezentuje (zasada uprzejmości i życzliwości w kontaktach z obywatelami).

Z tego co się jednak dowiedziałem od jednej radnej na dyżurze, radni nie zapoznali się z tym kodeksem. Może warto to zmienić i usprawnić komunikację z mieszkańcami w naszej gminie w większym wymiarze niż tylko szczątkowo w pojedynczych przypadkach? Chyba że to tylko moje pechowe doświadczenie.

Osobiście uważam, że mejlami służbowymi (oczywiście sprawnymi i odbieranymi) powinny dysponować także sołtyski i sołtysi.

— CC: @warroza@pol.social Do stworzenia tego artykułu nie używałem generatywnej AI. #brwinów

Dolina Zimnej Wody to niezwykle cenny przyrodniczo obszar w powiecie pruszkowskim, który pomimo urbanizacji zachował swój naturalny charakter. Rzeka Zimna Woda, niegdyś nazywana Mrówką przez mieszkańców Kań, płynie przez gminy Brwinów, Nadarzyn i Michałowice, a jej głównym dopływem jest Mrówka. W Helenowie tworzy malownicze Stawy Helenowskie, a następnie około kilometra na północ od Kotowic uchodzi do Rokitnicy, dopływu Utraty.

Kluczowe miejsca dla ekosystemu

Charakterystycznym elementem Doliny Zimnej Wody są rozległe kompleksy łąkowe, rozlewiska, a także lasy, kępy drzew, mokradła. Te ostatnie pełnią kluczową rolę w ekosystemie – oczyszczają wodę, magazynują ją i przyczyniają się do lokalnej regulacji klimatu. Dzięki obecności bobrów oraz naturalnym procesom renaturyzacji rzeka stopniowo się regeneruje, pomimo istniejącego zanieczyszczenia.

W dolinie znajdują się miejscowości takie jak Rusiec, Nadarzyn, Strzeniówka, Kanie, Parzniew, Brwinów i Kotowice. Pomimo presji urbanizacyjnej, region ten nadal pozostaje ostoją dzikiej przyrody i stanowi ważny obszar dla lokalnej fauny i flory. To miejsce, gdzie można obserwować naturalne procesy ekologiczne, a także odpocząć wśród dzikiej natury.

Ostoja dla przyrody

Dolina Zimnej Wody to ostoja przyrody. Żyją tu trzmiele, mrówki rudnice, ważki z czerwonej księgi gatunków zagrożonych. W rzece występują okonie, cierniki, płocie. Podlegające ścisłej ochronie gatunkowej i wymienione w IV Załączniku Dyrektywy Siedliskowej grzebiuszka ziemna, ropucha zielona, rzekotka drzewna, żaba moczarowa. 5 gatunków chronionych: bóbr europejski, wydra europejska, jeż wschodni, wiewiórka pospolita, ryjówka aksamitna. Podczas spacerów można spotkać losie, sarny, dziki, borsuki, lisy, kuny i zające. Bardzo cenny i bioróżnorodny ekosystem zaledwie 25 km od Warszawy.

Nie dla “paszkowianki”!

Władze chcą te tereny wysuszyć i zbudować drogę powszechnie nazywaną “paszkowianką.” Mieszkańcy Gminy Brwinów i okolic protestują przeciwko budowie drogi paszkowianki na terenie mokradeł na granicy Gminy Brwinów i Michałowic. Mieszkańcy i przyrodnicy twierdzą, że niszczenie mokradeł na pograniczu Gminy, która ma stały problem z niedoborami wody w obliczu narastającego kryzysu klimatycznego, jest pomysłem kompletnie nieracjonalnym i chybionym. Walczą o dobro własnej Gminy, kiedy Włodarze zawodzą.

— CC: @warroza@pol.social Do stworzenia tego artykułu nie używałem generatywnej AI. #brwinów